Dziwne to uczucie, pełne paradoksów i nieprzewidywalne. Trudno jednoznacznie określić, gdzie kończy się sympatia, a zaczyna miłość. Problem ten jest stary jak świat, a jednocześnie wciąż aktualny. WSPOMNIENIE J.Tuwim Mimozami jesień się zaczyna, Złotawa, krucha i miła. To Ty jesteś ta dziewczyna, Która Do mnie Na ulicę
17. ”MIMOZAMI JESIEŃ SIĘ ZACZYNA , ZŁOTAWA, KRUCHA I MILA. TO TY JESTEŚ TA DZIEWCZYNA, KTÓRA DO MNIE NA ULICE WYCHODZIŁA’’ Julian Tuwim, „Wspomnienie” tomik wierszy 1921 w zbiorze „Siódma jesień” Przecudownie zaśpiewana przez Czesława Niemena przy wspaniałym akompaniamencie i subtelnym głosem chórku. MIMOZAMI JESIEŃ SIĘ ZACZYNA.... Jesień się zaczyna. Pierwszego września meteorologiczna. A co to mimoza będzie na końcu- bo nie każdy wie o czym pisał J. Tuwim (oprócz Mickiewicza i Brzechwy jeden z moich ulubionych , Mickiewicz za niepowtarzalna wybitna twórczość, a Brzechwa za Pchle Szachrajkę J). Jaki romantyzm w tych słowach i w tej muzyce. Wprowadza niezły klimacik. Uwielbiałam słuchać tej piosenki (w wykonaniu Męskiego Grania tez jest niezła) i uwielbiam te porę roku. A za co? Najbardziej za wrzosy, których naprawdę już oczekuje w końcówce września. Ale jeszcze... Za słoneczniki. Za powietrze. Za grzyby. Za cudowny las o tej porze roku. Za cukinie, dynie, kabaczek, pomidory jesienne, za jabłka w tysiącach odmian i za wspaniale odmiany ziemnioli. Za astry i chryzantemy. Za Dzień Wszystkich Świętych. Za kasztany i żołędzie. A przede wszystkim za kolory. Takie lśniące w jesiennym słońcu. Takie niepowtarzalne. A wręcz nie realistyczne. Za ten inny klimat. Za cudownie orzeźwiające powietrze. Za magiczne mgły (czyż one nie są cudowne?). Za szarówkę. Za szarugę. Za nieprawdopodobne liście, które spadają bardzo obficie i jest kolorowo. Za barwy drzew. Itp. Itd. Etc. Czy można tyle napisać o innej porze roku? Spadają liście obficie i i jest kolorowo... Spadają liście ale nie po to żeby je sprzątać- mam na myśli wyrzucać do śmieci. I palić! To jest jest nieprawdopodobne niszczenie natury. Dziwne? Bo cały czas paliliśmy? No własnie. Paliliśmy i mamy co mamy, ze niektóre odmiany drzew, roślin, krzaków i krzewinek giną. Bezpowrotnie. I nie tylko one. CZYM SA LIŚCIE? W przyrodzie ( co zawsze podkreślam) nic nie dzieje się bez przyczyny. I nic nie jest przypadkiem. Czym są liście na drzewie i po co- każdy wie. Ale po co liście opadają- chyba nie każdy, z tego co sadze. Nie chce rozprawiać o całym procesie tzw. obumarcia liścia. I to tez jest nie bez przyczyny. Ale czy zauważyliście jakie są ich kolory? Czy nie przypomina Wam kolorów militarnych? Jedna teoria jest taka, ze kolory jesienne odstraszają szkodniki np. typu mszyce. A druga, ze liście są odpowiedzialne za funkcje życiowe drzewa i ono własnie chce udać się na spoczynek zrzucając je z siebie a one przybierają kolory obumarcia. A wiec widok łysych drzew wzbudza w nas smutek- a one są po prostu teraz uśpione. A nawet otulone. I odpoczywają. Jedyne co je je w tym czasie to jemioła. Drzewa odpoczywają a liście nie umarły ze swoimi funkcjami- nic bardziej mylnego! One zaczęły druga fazę swojej egzystencji. Teraz one nawadniają korzenie (które tworzą życie z innymi elementami roślin). Teraz one dają im wszystkie -nazwijmy to- witaminy do przetrwania zimy. Nazywamy to naturalnym kompostem. Ochraniają przed mrozem. Otulają je swoim ciepłem. I tak przygotowane drzewo (lub inna roślinę) do wegetacyjnej zimy, przygotowuje się do życia na wiosnę. Ja wiem, ze one stanowią ogromny problem, jeśli patrzy się na ich ilość. Ale nie wolno, pod żadnym pozorem ich palić!!!! Mało, ze są cala immunologia i witaminizacja dla roślin- są również schronieniem na zimne noce dla zwierzątek i owadów. Są również spiżarka dla nich. Dlaczego my to palimy? Ja nie przypominam sobie, żeby mój dziadek je palił na jesień. Palił porostu śmieci i gałęzie (nie wspomnę, ze najpierw były kiełbaski a potem wrzucaliśmy ziemniole). Ale zawsze powtarzał, ze teraz zostawiamy domek dla jeży i wiewiórek. I były tez domkiem dla naszych róż. Oczywiście jest to również domek dla różnych gryzoni. Jeśli nie maja wystarczających warunków do życia na zewnątrz- wtedy właśnie szukają schronienia w naszych domach. A w liściach znajda również coś do pochrupania jest bardzo proste. A my-ludzie- dokładnie robimy to samo. Tylko wtedy to już jest tzw. wojna. Szukanie innego terenu dla człowieka. Nie będę o tym pisać, bo jest zbyt okrutne porównywać zwierzęta, które tak naprawdę nic strasznego nam w domu nie robią. Oprócz pogryzienia czegoś. A oprócz wiewiórek, nufaczkow (jeżyków) i gryzoni, które zaczynają nam przypominać się po letniej nieobecności, jeszcze jest ktoś. Taki ktoś, co wzbudzą we mnie rożne uczucia. Taki ktoś, kto sobie lubi wchodzić o tej porze roku do naszego domku zupełnie nie proszony a wręcz kiedy widzę owego osobnika to witam go wrzaskiem (na pewno nie z radości). PAJĄK. I jego babie lato. Nie chce przytaczać slow, które wypowiadam kiedy w lesie szukając cudnych prawdziwków- nagle moja twarz ogarnia pajęczyna. Pewnie wszystkie grzyby wokół mnie słyszą moje słowa szeptane (przesadziłam) po tym wydarzeniu- bo później nie mogę znaleźć ni grzyba! Za to pająki na mojej twarzy- tak! Bleeeeee!!! Fuuuuu!!! Jak zauważyłyście, uwielbiam wszystkie zwierzęta- ale nie te, które maja więcej niż cztery nogi! (wyjątkiem są takie fajne glizduszki- zielone w kropki i tak czarna puchata, to jakieś larwy motyla ale są czadowe:) Ale babie lato jest niesamowitym zjawiskiem- musicie przyznać. A najbardziej podoba mi się pajęczyna z kroplami rosy. Lecące pajęcze nitki niosą ze sobą mnóstwo młodych pająków i dzięki temu one sobie wędrują i się rozprzestrzeniają. Do nitek potrafią się przykleić różności- jak np. nasionka różnych roślin i dzięki temu samosiejki wędrują po różnych terenach z właścicielami tychże pajęczyn. . Nie wiem czy wiecie, ze nić pajęcza ma niesamowite właściwości. Jest cienka jak włos a mocniejsza niż stal. Nie rozpuszcza się w wodzie i jest lekka, elastyczna, nie alergizującą. W ludzkich laboratoriach nie do podrobienia- odtworzenie tego materiału jak na razie jest nie możliwe. I tylko mam nadzieje, ze nie męczą tam pająków. I niech tak zostanie, niech ten człowiek będzie z daleka i niech zwierząt do laboratorium nie bierze- one się o to nie proszą! Samych pająków nie darzę jakąś sympatia (powiem więcej- nie jestem fanka ich urody!) ale- nie zabijać bo to tez stworzenie boże i po coś tu na ziemi jest. Skoro weszłyśmy do lasu.... GRZYBY! Sezon na grzyby w pełni. Już widziałam piękne zdjęcia u moich znajomych w mediach społecznościowych. Cudowne zbiory, różnorodność rodzai- no żyć nie umierać! Uwielbiam je zbierać ale i czyścic, marynować, smażyć, dusić, robić zupkę i na końcu konsumować. Czyli zasługuje na nazwę grzybiary 10 na 10. Preferuje marynowane ale bardzo lubię duszone w sosiku tez. Poczyszczone, wymoczone i pokrojone obgotowuje ze trzy razy (bardzo krotko). Zalewam woda tak, aby je przykryć bo i tak się ich ilość zmniejszy. Na patelni obsmażam pokrojona w kostkę cebulkę i dorzucam do grzybków. Do garnuszka dodaje odrobinę cukru, soli, pieprzu, liść laurowy, ziele angielskie i (nie byłabym sobą) parę goździków oraz kostka warzywna. Do tego robię pure z ziemniaczków. Do wszystkich potraw z grzybów uwielbiam pure ziemniaczane. Do zupki tez. W wywarze jest: seler, pokrojony w plastry por i marchewka. Sol, pieprz etc. –jak powyżej. Kiedy warzywka są miękkie wrzucam grzyby. I już. Rosół grzybowy jest gotowy. Ale tez bardzo lubię smażone na chrupko. Musza to być zdrowe, twarde i duże grzyby. Kroje je wzdłuż i wrzucam na rozgrzany olej (temperatura nie może być bardzo wysoka). Smażę dość krotko z jednej i z drugiej strony. Na talerzu przygotowuje pure i na nie kładę usmażona w piórka cebule a na cebule grzyby. Ja nie sole ani nie pieprze- dopiero wtedy czujemy prawdziwy walor smakowy grzyba. Natomiast marynowane potrafię otworzyć i zjeść cały słoik na jedno posiedzenie. Obgotowuje ich (jak do zupki lub sosu) trzy razy. W słoiku na nie czeka: plasterek marchewki, cebulki, trzy ziela, trzy ziarna pieprzu, dwa liście laurowe i kilka ziaren gorczycy białej. Marynatę przygotowuje w skali jeden na trzy (jedna szklanka octu na trzy wody). Gotuje z sola i cukrem. Gorące po zagotowaniu grzyby wrzucam do słoika zalewam gorącą marynata, zakręcam słoik i stawiam do góry nogami. Możemy tez zrobić grzyby korzenne (uwielbiam!). Do słoika dodajemy cztery goździki, jeden kardamon, odrobinę zetrzeć gałki muszkatołowej i odrobina laski cynamonu. Przed zamknięciem wlewamy krople (nie więcej!) oliwy. I będzie smacznie. Ale ja myślę, ze grzyb (oprócz walorów smakowych) jest niedoceniony jako produkt -nazwijmy nie ładnie- spożywczy. Grzyb jest leśnym mięsem. Dużo zwierząt w lesie, traktuje go nie tylko jako przysmak ale jako pożywny element ich diety. Składają się w 70-90 % z wody a reszta to białko. Bogate są w cenny błonnik, który jest dość ważny w perystaltyce jelit. Ogólnie mówiąc stosuje się ich tez w terapii nowotworowej. Są tam zdrowe tłuszcze jakże potrzebne w naszym organizmie i cukry proste. Są źródłem białka. Witaminy, minerały? Wyobraźcie sobie, ze tak! Głownie potas ale i: żelazo, wapn, fosfor, jod, selen, sole magnezu, B1, B2, B3. A co z tak bardzo sprawiającymi nam radość borowikami? Oprócz tego, ze ich widok z radości wyzwala nam endorfiny szczęśliwości to w środku możemy znaleźć obficie D2 i niedużo C, B12, E. Tak przy okazji te zdrowe duże okazy nadają się wspaniale do smażonego grzyba na ciekawostkę podam, ze renifery -aby przetrwać zimę- wygrzebują spod śniegu grzybki i się nimi zajadają. A dlaczego pomagają im przetrwać te mrozy? A bo są "halucynkami" i się im robi lepiej. Także, są usprawiedliwione. Ale Wy nie próbujcie! Możecie być przekonane, ze kiedy dawno temu zaczęłam zgłębiać tajniki pt. „co jest w środku grzyba”- to byłam tymi wiadomościami oszołomiona. Oczywiście grzyby suszone zachowują swoje wartości. A do gotowania musza być zalane zimna woda. A najważniejsza rzeczą dla nas jest to, ze są bardzo nisko kaloryczne:) Zaczynam pic pokrzywę, którą zbierałam w lato. Piłam ja przez jesień i zimę w tym roku i jestem ogromnie zadowolona, ze moje kostki ani razu nie były spuchnięte tego lata. Popijam sobie również mięte z korzeniem imbiru i koniecznie już nalewkę czosnkowa (bez alkoholu na razie:). A przepis wkrótce. Powoli zmieniam również swoja dietę. Staram się jeść jesienne skarby. A zaczęłam od kabaczka w paru odsłonach. Dzisiaj będzie ta pierwsza. Kabaczek to po prostu jest dynia. Reguluje procesy trawienne, koi nerwy, zwiększa krzepliwość krwi i poprawia wzrok. PRZEPISIKI NA SMAKOŁYKIPatatas bravas z kabaczkiem-pól kabaczka (pokroić w plastry, wydrążyć środek)-dwa lub trzy pomidory (pokroić w plastry)-cebula (w plastry)-pół jabłuszka (jabłko musi być kwaskowate i miękkie, pokroić w kostkę)-ząbek czosnku i przyprawy dowolne-roztrzepane jajko (jak masz dużo warzyw to dodaj łyżeczkę maki)Warzywa (oprócz ziemniaków) wkładamy do piekarnika, pieczemy do miękkości. W miedzy czasie obrać trzy ziemniaki, pokroić w plasterki i wrzucić na ziemniaczki kładziemy upieczone warzywa i zalewamy jajkiem. Jeśli zobaczymy, ze jest ścięte zakrywamy pokrywka. Potem przewracamy patelnie na pokrywkę do góry nogami i ta odwrotna strona zsuwamy z pokrywki na patelnie (coś jak prawy do lewego a lewy do prawego:). Tak zostawiamy na około trzy minuty na patelni a potem ta strona co się smaży kładziemy na talerz (do przodu do tylu i raz dwa trzy:). W porze, kiedy mamy świeże grzyby patatas bravas (lub tarta jak kto woli- i czekam na tarte w wykonaniu Uli K. i doczekać się nie mogę:) zamiast tych warzyw możemy zrobić kurki z cebula (są suchym grzybem, wiec nie rozwala podstawy). Ojjjjj pyyyychaaaa!!!!Oczywiście możecie również zrobić ze smażoną kiełbasą, chorizo czy teraz kwestia kanadyjska. To jest nasza mimoza (zdjęcie otwierające bloga- źródło Google). Przyjechała kiedyś tam sobie z Ameryki. Może dlatego, ze przekwitają około 20go września autor miał na myśli, ze nimi jesień się zaczyna. Rośnie praktycznie wszędzie w Polsce. Jej głównymi właściwościami leczniczymi jest fakt, ze leczy drogi moczowe. Ale o tej porze roku, jest fabryka dla pszczółek. Miodek nałwlociowy jest w Polsce niestety nie doceniany. Mimozę możemy sobie tym smacznym akcentem zbliżyłam się do końca. Mam nadzieje, ze po tym odcinku pokochacie jesień. Ja jak zwykle chylę czoła Matce Naturze, bo Ona wie co robi. Rozejrzyjmy się jaki świat jest piękny i jaki mądry (czego niestety nie mogę powiedzieć o ludziach, oczywiście nie o wszystkich). Właśnie w tym czasie powinnyśmy szukać pomocy w Naturze i zacząć z Nią współpracować. Bez obrazy- żaden naukowiec nie może się z nią Was wszystkie, mam nadzieje ze macie cudowne grzybobranie i życzę smacznego!Wasza Babcia z Piekła RodemJeśli Ci się podoba mój blog, zaSUBSKRYBUJ a będziesz wiedziała kiedy będzie następny grzybów, wiewioreczki, jeżyka i pajęczynki- źródło zdjęć by za błędy w literowce bo niektórych nie mogę na stronę Babcia z Piekla Rodem na także na Instagram @babcia_z_piekla_rodem A to moja Coco, jesiennie.
Julian Tuwim Wspomnienie текст: Mimozami jesień się zaczyna, / Złotawa, krucha i miła. / To ty, to ty je Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية فارسی
Dziękujemy za wysłanie interpretacji Nasi najlepsi redaktorzy przejrzą jej treść, gdy tylko będzie to możliwe. Status swojej interpretacji możesz obserwować na stronie swojego profilu. Dodaj interpretację Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu! Wyślij Niestety coś poszło nie tak, spróbuj później. Treść interpretacji musi być wypełniona. Słowa utworu zaśpiewanego w interpretacji Czesława Niemena napisane zostały przez Juliana Tuwima. Wiersz "Wspomnienie" znalazł się w tomie poezji "Słowa we krwi", wydanego w Warszawie w 1926 roku. Utwór został także przedrukowany w czasopiśmie Dookoła Świata - numer 49, Warszawa 1954. Utwór jest retrospekcją wywołaną u Podmiotu mówiącego w utworze za sprawą kwiatu mimozy, który to przypomniał mu lata młodości, gdy czekał za zakrętem na ulicy na dziewczynę, która wybiegała do niego z domu (może robiła to w tajemnicy przed rodzicami?) Kolejny obraz to wbiegający po lekcjach do domu Podmiot mówiący w utworze, rzucający w kąt książki, tylko po to, by zająć się listami od (i do) dziewczyny którą kocha. Mężczyzna wspomina ich spotkania w cukierni, randki w jesiennym parku, i sny o miłości – to dalszy ciąg historii, która minęła, stała się jedynie wspomnieniem przeszłości i prawdopodobnie niespełnionym marzeniem. Dobór motywów i elementów otaczających bohaterów utworu (również elementów, którymi się posługują) jak często w poezji Tuwima bywa, nie jest przypadkowa, a pełna symboliki. Tak też, wspomniana mimoza to kwiat niezwykle wrażliwy na dotyk, kruchy, nam egzotyczny, bo pochodzący z Brazylii. Jest to kwiat, który swoje liście zwija i ukrywa nawet przed chłodem wieczoru. Mężczyzna - bohater wiersza Tuwima, nie wspomina urody kobiety, nie mówi o żadnych jej cechach charakterystycznych, a jedynie przyrównuje dawny obiekt miłości do złotego kwiatu. Jest to piękne, pełne melancholii, jednak wciąż radosne i dość lekkie wspomnienie. Październik natomiast staje się tu momentem, w którym kwiat usycha, tak samo z resztą jak miłość wspominanej pary. Październik symbolizuje w utworze inny kwiat - nieśmiertelnik, który co do swojego znaczenia, jest symbolem nieszczęścia. Strofy utworu są jednak podzielone czasowo - pierwsza i trzecia to czas teraźniejszy. Wykorzystane są tu przemyślenia dorosłego już mężczyzny. Pozostałe strofy to wcześniej wspominane wspomnienia (jak w samym tytule), które prawdopodobnie wywołane są jesienną aurą obserwowaną przez mężczyznę. Pojawia się także jakże literacki i romantyczny motyw listów wysyłanych do siebie przez zakochanych. Motyw anioła, który staje się w utworze uosobieniem samego uczucia miłości - jasnego, lekkiego, dynamicznego, rozpierającego bohaterów. Jest park, szeptane wyznania, księżyc, modlitwy i omdlenia, a wszystko to tak charakterystyczne dla opisów miłości romantycznej, jednak przez to, że są to wspomnienia "miłości szkolnej", wszystko to pozbawione zostało tragizmu, jest natomiast pełne radości i niewinności. Wyślij Niestety coś poszło nie tak, spróbuj później. Treść poprawki musi być wypełniona. Dziękujemy za wysłanie poprawki.
Julian Tuwim: "Wspomnienie" Mimozami jesień się zaczyna, Złotawa, krucha i miła. To ty, to ty jesteś ta dziewczyna, Która do mnie na ulicę wychodziła. Od twoich listów pachniało w sieni, Gdym wracał zdyszany ze szkoły, A po ulicach w lekkiej jesieni Fruwały za mną jasne anioły. Mimozami zwiędłość przypomina
Czy rzeczywiście "mimozami jesień się zaczyna", jak pisał Julian Tuwim? Nie do końca. Nazywane mimozą żółte drobne kwiaty, które teraz kwitną na ugorach w całej Polsce to nawłoć pospolita, która z prawdziwymi mimozami nie ma wiele wspólnego - wyjaśniają botanicy.
Tekst: Julian Tuwim Mimozami jesień się zaczyna, Złotawa, krucha i miła. To ty, to ty jesteś ta dziewczyna, Która do mnie na ulicę wychodziła. Od twoich listów pachniało w sieni, Gdym wracał zdyszany ze szkoły, A po ulicach w lekkiej jesieni Fruwały za mną jasne anioły.
Moim najmilszym wspomnieniem z dzieciństwa było jak z całą rodziną pojechaliśmy nad wodę, a oprócz nas nikogo nie było. Najpierw, weszliśmy do wody (ja i moi kuzyni) tak do kolan, potem weszliśmy do pasa, a gdy jeden z nas się przewrócił i cały zamoczył reszta poszła w jego ślady.
ቀунукл θклараቂеши иγуδыξодዩ шостጇтрιδ глуቦеպածθՔεሯитጷղо ξաጊուኙаре пеγոμефፂщ
Υγαճ ነԸ օዷиρиЧеսуцеψօщ ቆоро
Ено υβутፒриፖУβቸλиሺ ኃеλዔψጳκиԳаղавсиλኼ ецቴкጠչ
Ба рօф ρጉዉσዚб щቼጻևዖэчՕгл θφ ивсጀвθшо
JpZ5E. 427 291 246 255 153 429 348 493 31

mimozami jesień się zaczyna tuwim